Ot tak

Ot tak spróbuję się dziś uśmiechnąć

Może nauczę się dostrzegać piękno

Porzucę marzenia i zapomnę przeszłość

Coś się dla mnie skończy, a coś zacznie od nowa


Ot tak spróbuję mówić w prostych słowach

Stanę się rozsądny, od tak dla zasady

Może przebaczę Rosjanom Katyń

Niemców nie nabiję na pal za holokaust


Oczyszczę niebo z burzowych chmur

Sprawię, że wyjrzy zza nich słońce


Ot tak przemyślę wszystkie swoje wady

Nie pozwolę zrobić z siebie szmaty

Może wypiję jeszcze jedno piwo

Zakochaną dziewczynę uczynię szczęśliwą


Przecież mogę zatrzymać mój wewnętrzny rozkład

Ot tak mogę zburzyć każdy mur

Oczyścić niebo z burzowych chmur

Sprawić, że wyjrzy zza nich słońce.

Wyzwolenie

Do sytuacji jest niełatwo słowa

Podobnie jak do ciała garnitur dopasować

Moja głowa która płonie, moje poparzone dłonie

Jedna utracona szansa i wstęp do historii nowej


Czy żyć dalej marzeniami, czy podążyć życia pędem?

Ta patowa sytuacja, w której każdy ruch jest błędem

Doprowadza mnie do szału, gdy na oczach ideału

Cały tonę w tej chorobie, cały tonę w tej chorobie...


Ref.:

Pragnę dziś uciec na słońce

Zniknąć gdzieś za horyzontem

By znaleźć tam drogę do wyzwolenia

Lub blask oczu wpatrzonych w transie zapomnienia


Nie chcę już dłużej być takim hipokrytą

Prawda czeka na to, aby być odkrytą

Stagnacja nic nie zmienia, ale do stracenia

Nazbyt mam wiele, by wypluć z siebie cały jad


Zerwanie łańcucha szalonych zależności

Wzajemnych pretensji i pseudo – miłości

Mieć może konsekwencje, których bardzo nie chcę

Czy mam prawo aby rujnować czyjś świat?


Nie znajdę rady w poezji i prozie

Nie znajdę ucieczki w dziełach, które tworzę

Czuję, że powoli staję się potworem

I tylko jedna ręka uratować mnie może...


Ref.:

Pragnę dziś uciec na słońce

Zniknąć gdzieś za horyzontem

By znaleźć tam drogę do wyzwolenia

Lub blask oczu wpatrzonych w transie zapomnienia


Pragnę dziś uciec z Tobą na słońce

Zniknąć gdzieś z Tobą za horyzontem

By znaleźć tam drogę do wyzwolenia

I blask Twoich oczu tak wolnych od cienia.


Wypędzeni

Załamanie komunikacji pomiędzy sercami

Ogromny wyłom w obronnym murze

Księga z nieprzebaczonymi krzywdami

Element w naszej dzisiejszej naturze...


Tyle lat niewoli i końcowe wyzwolenie

Nienawiść podawana z ojca na syna

Każdego dnia jedno nowe roszczenie

I potworna wina, obrzydliwa wina


Winowajcy dawno gniją pod powierzchnią gleby

Nic nie jest w porządku – te rany się nie goją

Oczy widzące tylko własne potrzeby

Prawnicy, dyplomaci wciąż dwoją się i troją


Co za skurwysyństwo i cóż za bezczelność

Wasza potęga zbudowana jest na naszej krzywdzie

Na naszej ziemi nie stawajcie choćby piętą

Albo wskrzeście tych, których zabiliście


Won! Praw nie macie, skurwiele, choćby i do życia

Wypędzeni ignoranci! Mam dla was truciznę

Chodźcie, a wam dam ją do wypicia

Byście zobaczyli wyrytą na nas bliznę.

O mnie


Student.

Kontakt ze mną pod adresem mailowym/tlenowym: bartosz-m@o2.pl bądź przez gg: 2651193.