Karawana

Karawana

Psy na wzgórzach wyją znowu.
Nikt nie zaśnie dziś w spokoju
Saturn wolno schodzi w dół
Trzyma w szponach los konwoju

Groźne piękno gwiezdnej zorzy,
Ognia żar - mówią dobranoc
Warta wśród gasnących ognisk
Chłodna rosa budzi rano

Nie lekceważ tej pustyni.
To jest ziemia tych, co byli
Nim nadeszli Beduini
Zanim Allah został bogiem

Kogo dzisiaj noc zabierze?
Saturn ostrzy sobie zęby
On był tu przed Gilgameszem
Jutro paść się będą sępy

Drżyj, niewierny, nie znasz bowiem
Swego dnia i swej godziny
Karawana dalej pójdzie
Ty zostaniesz na pustyni.

Upadek Wieży

UPADEK WIEŻY


W chwili, gdy Wieża dosięgnęła nieba
Zaczęto świętować na najwyższych piętrach
Chwaląc swą potęgę, dumni panowie
Pili z Architektem - najważniejszym gościem

Jego przyjście przelało czarę goryczy
Wieża się rozpadła z nieznanych im przyczyn
A my, jej budowniczy, wciąż oszukiwani
Zaczęliśmy mówić różnymi językami

Runęła Wieża z betonowych cegieł
Gdy wszedł na jej szczyt wysłannik z dna piekieł...

W gruzach Wieży dokonał się holokaust
Władców kuli ziemskiej, panów wielkich mocarstw
Jak wzorzec z Biblii, z Sumeru ziggurat
Upadła budowla, co miała szczyt w chmurach

I kiedy świat zmienił swe dawne oblicze
Pojąłem, dlaczego nieludzki Architekt
Miał język niczym żmija - rozwidolny
A zamiast dłoni - zakrzywione szpony...

Runęła Wieża z betonowych cegieł
Gdy wszedł na jej szczyt wysłannik z dna piekieł...

O mnie


Student.

Kontakt ze mną pod adresem mailowym/tlenowym: bartosz-m@o2.pl bądź przez gg: 2651193.