Zostałem wrzucony do głębokiego snu
O przekrwionych oczach i krzykach do nieba
Czerwonego koszmaru o spadaniu ku dnu
I kaleczeniu serca na ciernistych krzewach
Błagam, archaniele, podaruj mi światło
W twojej czarnej aurze jest ciepłej i bezpiecznej
Przyciśnij mnie do piersi, ukryj mnie pod płachtą
Czy mam szansę uciec? – chyba niekoniecznie.
Gdy we własnym domu nie mam nic prócz strachu
Gdy powietrze jest gęste niczym od oparów
Gdy skryć nie mogę się nawet na dachu...
- ach, błagam, obudź mnie z tego koszmaru.
Spadłem na sam dół – niżej jest już piekło
I nijak się odbić, i zabić się nijak
Muszę jednak przeżyć – cóż, słowo się rzekło
Aniele, archaniele, pomóż mi w tych chwilach.