Karawana
Psy na wzgórzach wyją znowu.
Nikt nie zaśnie dziś w spokoju
Saturn wolno schodzi w dół
Trzyma w szponach los konwoju
Groźne piękno gwiezdnej zorzy,
Ognia żar - mówią dobranoc
Warta wśród gasnących ognisk
Chłodna rosa budzi rano
Nie lekceważ tej pustyni.
To jest ziemia tych, co byli
Nim nadeszli Beduini
Zanim Allah został bogiem
Kogo dzisiaj noc zabierze?
Saturn ostrzy sobie zęby
On był tu przed Gilgameszem
Jutro paść się będą sępy
Drżyj, niewierny, nie znasz bowiem
Swego dnia i swej godziny
Karawana dalej pójdzie
Ty zostaniesz na pustyni.
Psy na wzgórzach wyją znowu.
Nikt nie zaśnie dziś w spokoju
Saturn wolno schodzi w dół
Trzyma w szponach los konwoju
Groźne piękno gwiezdnej zorzy,
Ognia żar - mówią dobranoc
Warta wśród gasnących ognisk
Chłodna rosa budzi rano
Nie lekceważ tej pustyni.
To jest ziemia tych, co byli
Nim nadeszli Beduini
Zanim Allah został bogiem
Kogo dzisiaj noc zabierze?
Saturn ostrzy sobie zęby
On był tu przed Gilgameszem
Jutro paść się będą sępy
Drżyj, niewierny, nie znasz bowiem
Swego dnia i swej godziny
Karawana dalej pójdzie
Ty zostaniesz na pustyni.
1 komentarze:
Ostatni wers świetny. Takie podsumowanie całego utworu.
Nie umiem oceniać wierszy. Cóż. Mogę tylko powiedzieć, czy mi się podoba, czy nie. otóż jest ładny. dałabym Ci za niego 8/10 i jak będziesz pisał, będę czytała i pisała, że jest ładny i to nie będzie miało sensu, bo nie umiem oceniać wierszy. tylko, że jest ładny.
Ale może to Ci wystarczy, może znajdzie się ktoś, kto 'fachowo' oceni i tu napisze.
a moje uznanie masz.
pozdrawiam.
Prześlij komentarz